MARCIN SENDECKI, ANTOLOGIA (2013)
Dziesięć lat temu w serii (kolekcji) Hachette ukazała się antologia wierszy Marcina Sendeckiego. Warto ją przypomnieć. Autor zapodał w niej utwory w wersjach z tomu wierszy zebranych „Błam. 1985-2011” (Biuro Literackie 2012). Dwadzieścia kilka lat poetyckich przygód/potyczek naszego znanego, powszechnie rozpoznawalnego autora. I dobrze jest zobaczyć przeróżne formalne zmiany, eksperymenty, kondensacje & rozciągnięcia tego rejestru/poligonu. Mamy w nim do czynienia zarówno z wierszami „obserwacyjnymi” jak i konceptualnymi, wszystkie posiadają jednak swój (odpowiedni) ciężar. Nie jest to jakaś lingwistyczna, pusta jazda bez trzymanki. Niekiedy klimaty Sendeckiego moglibyśmy porównać do zapisów Ewy Lipskiej, Mirona albo nawet e.e. cummingsa. Solidne więc punkty odniesienia i jeśli takie się pojawiają, to zawsze na zasadzie jakiegoś dalekiego echa (czy skojarzenia), a nie tworzenia w bezpośrednim stylu kogoś z nich. Antologia udowadnia, że Marcin Sendecki nie jest wcale poetą hermetycznym, żonglerem zbitkami przypadkowych linijek/słów. To zdecydowanie fałszywa legenda i mity. Kwestią jest dokładna, wielokrotna, wyluzowana (a jednak!) lektura. Tego autora należy czytać „świadomie” i wtedy można lepiej załapać o co ci w ogóle chodzi (Brygada Kryzys). Przyzwyczailiśmy się ostatnio do komunikatów gazetowych/plakatowych. Również w filmie i innych mediach. Nie mam nic (na)przeciwko, ale dlaczego niby nie miałaby istnieć, rozwijać się poezja bardziej zaawansowana formalnie? To nas ostatecznie różni od żółwia, chomika i żaby (choć te również mają zapętlone życie). Na koniec tej noty wiersz Marcina Sendeckiego, który wyjątkowo mi przypasował. Taki czysty, egzystencjalny (tak go czuję) klasykier i trop. Mocno niepokojący w każdym razie:
[Spełzło]
Spełzło. Ściekło. Z lepszej strony, w słońcu.
Duży pan zmiata fale z koca.
Spełzło. Ściekło się.
Kommentarer
Send en kommentar